Geoblog.pl    jadoma    Podróże    Norwegia    Molde i Droga Atlantycka
Zwiń mapę
2009
20
cze

Molde i Droga Atlantycka

 
Norwegia
Norwegia, Droga Atlantycka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1337 km
 
Ruch na drodze jest znikomy, gdy rano jedziemy drogą w kierunku Dombas i doliny Romsdalen. Oddalamy się od Andalsnes tylko kilkanaście kilometrów chcąc zobaczyć sławna ścianę wspinaczkowa Trollveggen. Z opisu w przewodniku wiemy, ze jest najwyższą ściana wspinaczkowa w Europie o pionowej skale mierzącej 1000 metrów. Polska himalaistka Wanda Rutkiewicz przeszła, jako pierwsza kobieta (wraz z Haliną rüger-Syrokomską) Trollvegen, czyli północną ścianę Trollryggen, w 1968 roku. Zatrzymujemy się na dużym parkingu. Szczęście nam jednak nie sprzyja – góra jest spowita niskimi chmurami otulającymi jej podstawę. Przez chwilę mamy wątpliwości, który szczyt jest tym, który nas interesuje – góra po drugiej stronie drogi zdaje się wyglądać bardziej okazale. Przy pomocy mapy rozstrzygamy wątpliwości, nie udaje nam się jednak dostrzec pionowej ściany wspinaczkowej.
Przy parkingu znajduje się mały budynek gdzie mieści się toaleta, jak informuje nas tabliczka, otwarta od 8 do 21. Jedząc śniadanie przy parkingowym stoliku i patrząc na nasza zaparkowaną „kaczkę” głośno zastanawiamy się nad tym, kto otwiera i zamyka przydrożną toaletę. Rozśmiesza nas wizja norweskiej sprzątaczki podjeżdżającej mercedesem pod budynek, aby otworzyć WC na tym bezludziu. Jakże ogromne jest nasze zaskoczenie, kiedy punkt ósma podjeżdża mercedes i wysiada z niego kobieta z pękiem kluczy w ręku. Otwiera toaletę, zostawia zapas papieru oraz inne przybory toaletowe i odjeżdża pozostawiając nas w lekkim osłupieniu.
Porzucając pierwotny plan podróży do Trondheim drogą przez Dombas, postanawiamy pojechać szlakiem prowadzącym zachodnim wybrzeżem. Wracamy do Åndalsnes, z którego kierujemy się na Molde. Już po przejechaniu kilkunastu kilometrów wiemy, że to była dobra decyzja. Z drugiej strony Isfjorden mamy wspaniały widok na miasto wciśnięte pomiędzy wzniesienia. Niebo rozpogadza się, znikają chmury i z każdą chwilą robi się coraz cieplej. Po przeprawie promowej i przejechaniu podwodnego tunelu dojeżdżamy do Molde. Przedmieścia ciągną się dość długo zanim uda nam się dojechać do samego miasta. Chcąc uniknąć opłaty za parkowanie ustawiamy samochód w bocznej uliczce, blisko cmentarza i Muzeum Ludowego. Robimy mały rekonesans po miasteczku, kierując się głównie do informacji turystycznej -skuszeni informacja o możliwości bezpłatnego skorzystania z Internetu. Po skwerze blisko portu wałęsa się sporo turystów.
Postanawiamy wspiąć się na wzgórze Varden (407 m n.p.m.), leżące w obrębie miasteczka, z którego według przewodnika roztacza się piękny widok na okolicę. Kierujemy się na Museumvegen , a potem klucząc różnymi uliczkami i pytając okolicznych mieszkańców znajdujemy wąską ścieżkę prowadzącą do góry. Ścieżka, jak okazuje się później, jest jedna z wielu prowadzących na szczyt ścieżek i niekoniecznie tą najwygodniejszą. Później okazało się, że przegapiliśmy główny trakt zaczynający się dużą drewniana bramą opatrzoną nic niemówiąca nam nazwą, którą beztroską minęliśmy. Na punkt widokowy prowadzi też droga dla samochodów. Widok z Varden jest oszałamiający. Ze szczytu widać 222 wierzchołki gór, jak ktoś ponoć skrupulatnie policzył. Wrażenie robi mnogość szczytów oraz małych wysepek na Oceanie Atlantyckim. Na górze znajduje się mała restauracja oraz miejsce na odpoczynek. Schodzimy główna drogą, która okazuje się być wygodną szeroką ścieżką.
Z Molde wyruszamy drogą 64 w kierunku Kristiansund. Szosa prowadzi początkowo wśród wzniesień, następnie brzegiem fiordu w kierunku oceanu. Pojawiają się skaliste wybrzeże oraz mosty i czujemy, że zbliżamy się do oceanu. Nad nami jest błękitne niebo, wszystkie chmury pozostawiliśmy za sobą przycupnięte na wierzchołkach gór. Zatrzymujemy się przed wjazdem na wyspę Averøy i słynnym mostem Storseinsunbrua. Przed nami Droga Atlantycka. Ocean zachwyca nas – słońce jest wysoko w górze, od wody wieje przyjemny wiatr, skaliste wybrzeże zachęca do spaceru. Zwabieni perspektywą leniwego popołudnia postanawiamy zostać na noc. Namiot rozbijamy na nasypie po stronie drogi przeciwnej oceanowi. Po jednej stronie mamy fiord i widok na góry, po drugiej ocean i rozrzucone na nim skalne wysepki. Popołudnie spędzamy włócząc się po skałach i podziwiając różnorodność życia u brzegu oceanu: ukwiały, krasnorosty i rozmaitość innych form o nieznanych nam nazwach.
Nawiązujemy też znajomość z piknikującą rodziną ze Sri Lanki, mieszkającą i pracującą Norwegii od 12 lat. Zostajemy poczęstowani grillowanym łososiem i otrzymujemy ofertę pracy „od zaraz” przy czyszczeniu ryb na pobliskim Averøy. Łososia przyjmujemy z wdzięcznością, natomiast z oferty pracy rezygnujemy, wywołując tym, mam wrażenie, lekkie rozczarowanie i brak zrozumienia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 2 komentarze2 243 zdjęcia243 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
10.08.2013 - 10.08.2013
 
 
01.06.2016 - 10.06.2016