Geoblog.pl    jadoma    Podróże    Norwegia    Vestvågøy
Zwiń mapę
2009
26
cze

Vestvågøy

 
Norwegia
Norwegia, Utakleiv
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2080 km
 
Rano budzi nas słońce – Zaczynamy przyzwyczajać się do zmienności pogody na Lofotach. Postanawiamy ruszyć dalej w drogę, naszym celem jest Ballstad i widokowe wejście na Brurstolen.
Za Flakstad droga E10 prowadzi brzegiem Flakstadpollen. W wodzie odbijają się ośnieżone szczyty, a brzegi porastają łąki. Co chwilę przystajemy, aby pozachwycać się i zrobić zdjęcia. Po przekroczeniu Napptunnel krajobraz nieco zmienia się. Nie poruszamy się już brzegiem fiordu, wjeżdżamy na nizinny teren rozciągnięty pomiędzy dwoma największymi dwoma największymi miastami Vestvagoya: Leknes i Gravdal. Skręcamy w lewo w kierunku Leknes: chcemy znaleźć punkt informacji turystycznej i zaopatrzyć się w pitną wodę. Na rondzie skręcamy do centrum miasta, zatrzymujemy się na dużym parkingu przy stacji benzynowej, na której napełniamy butelki wodą pitną. W punkcie informacji panie starają się być pomocne, ale jako atrakcje wskazują nam punkty typu Muzeum Wikingów. Gdy pytamy o szlaki do trekkingu nie potrafi ą nic sensownego podpowiedzieć. Zaopatrzeni w mapki i broszury zdajemy się na własna intuicję. Intuicja każe nam szybko wycofać się z Leknes i jechać do Ballstad celem szukania bardziej atrakcyjnych widoków.
W Ballstad dojeżdżamy na sam koniec głównej drogi szukając jakichkolwiek kierunkowskazów na Brurstolen. Nie znajdujemy ich, więc wracamy kawałek parkując samochód w zatoczce przy drodze. Po prawej stronie (jadąc od strony miasta) przy białym dużym domu odchodzi uliczka, którą dochodzimy na właściwy parking przy wejściu na nieoznaczony szlak. Zaczynamy iść ścieżka wzdłuż brzegu, chcąc pierwotnie zatoczyć koło wokół Brurstolen. Jednak dość szybko zmieniamy zdanie i pniemy się do góry jedną z licznych ścieżek tnących zbocze. Początkowo podejście jest bardziej strome, gdy jednak osiągamy pewna wysokość droga wchodzimy na rozległy łagodnie wznoszący się stok. Docieramy do najwyższego punktu, który wyznaczają ogromne kamienia. W metalowej skrzynce ma szczycie odkrywamy zeszyt z pamiątkowymi wpisami „zdobywców” Brurstolen. Studiujemy wpisy, szukając, oczywiście, polskich słów. Z satysfakcją znajdujemy może ze dwa wpisy po polsku. Zdecydowana większość turystów to Norwedzy, a lato to czas najczęstszych wycieczek. Dwa imiona (Jakieś Norweski Imię i Shiva) powtarzają się często, nawet w odstępach tygodniowych. Wymyślamy, że jest to pewnie pan i jego pies, dla których Brurstolen jest ulubionym miejscem psich spacerów. Idziemy jeszcze kawałek dalej, ciekawi widoku z drugiej strony góry. Nie chcemy wracać tą samą drogą, więc decydujemy się na najkrótszą drogę w dół, która okazuje się dość stromą. Wracamy do samochodu i jedziemy na przeciwległy kraniec wyspy, do Utakleiv.
Wracamy do drogi E10 i na wyspie Offersoy skręcamy w prawo – kierujemy się na Vikbukta. Droga jest wąska, ale równa. Przed wjazdem do tunelu prowadzącego do Utakleiv jest zjazd na duży parking przy plaży. Jest piękna pogoda, więc stoi sporo zaparkowanych samochodów i kamperów. Ktoś kapie się w zatoce, grupa młodzieży gra na plaży w siatkówkę, na trawie wokół sporo piknikujących grup. O tym, że nie jest to nadmorski kurort przypomina niestety smród owczych bobków. Starannie omijając brunatne granaty, postanawiamy dołączyć do wspólnego leniuchowania. Piasek na plaży jest czysty, a woda przezroczysta, tylko niestety zimna. Przy parkingu jest toaleta z bieżącą, ale zimna wodą. Teren, zielony i rozległy, jest idealny do rozbicia namiotu, jednak napis o zakazie kempingowania skutecznie zniechęca nas do tego.
Zbliża się wieczór, więc jedziemy do Utakleiv. Za tunelem skręcamy w lewo w szutrową drogą, z daleka widzimy zaparkowane samochody. Przy samej plaży jest parking z miejscem dla może 10 samochodów i toaletą typu toitoi. Jest kilka kamperów, van przerobiony na przyczepę, kilka samochodów osobowych, których właściciele rozbili namioty przy plaży. Nie ma zakazu rozbijania namiotów, a teren sprzyjający – spore połacie zieleni oddalone od wody. Rozbijamy się blisko parkingu, za skałą licząc na osłonę od silnego wiatru, który wieje od wody. Teren jest tak rozległy, a osób stosunkowo niewiele, że nie przeszkadzamy sobie wzajemnie, mijając się głównie przy samochodach i toalecie. Z zazdrością spoglądamy na ucztujących Niemców z kampera. Chyba „ucztą” w warunkach polowych można nazwać grillowaną rybę i czerwone wino (w kieliszkach!).
Zadowoliwszy się kanapkami i zazdrością idziemy na spacer drogą w kierunku Vikbukta prowadzącą brzegiem oceanu. Mapa sugerowała, że jest to droga przejezdna dla samochodów, jednak choć trakt jest szeroki i wygląda na używany, dla ruchu samochodowego jest zamknięty. Przy drodze umieszczone są ławeczki, na których można odpocząć i zapatrzeć się we wzgórza widocznego stąd Flakstadoy.
Wracamy do namiotu i owijamy się w śpiwory (jednak zimno), podziwiając wędrówkę słońca o północy.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 2 komentarze2 243 zdjęcia243 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
10.08.2013 - 10.08.2013
 
 
01.06.2016 - 10.06.2016